poniedziałek, 23 grudnia 2013

Wesołych Świąt.

Zaczęło się... w zasadzie zaczęło się kilka dni temu. 
Dzieciowy rachunek sumienia, grzeczny czy niegrzeczny, przyjdzie czy nie - ten Święty Mikołaj? No... chyba przyjdzie. Ale czy prezenty czy może rózgę zostawi pod choinką? I czy uda się Go wreszcie zobaczyć? A może by tak w tym roku zastawić na niego pułapkę?
Dzieciowe oczekiwanie na Święta, Dzieciowa wiara w Mikołaja, mała cząstka dzieciństwa do którego wspomnieniami będzie wracał z uśmiechem. I te kilka dni przed Świętami kiedy Dzieć jest najgrzeczniejszym Dzieciem na świecie. 
Bo przecież głupio tak nagrabić sobie w ostatniej chwili, prawda?




Życzę Wam najpiękniejszych w życiu Świąt 

a w nadchodzącym roku spełnienia wszystkich marzeń.



piątek, 6 grudnia 2013

I znowu razem w listopadzie - chleb kukurydziany na poolish czyli polskim rozczynie drożdżowym.

Przyszedł wreszcie czas na kolejne spotkanie w naszej wirtualnej Piekarni i na kolejne wspólne wypiekanie chleba. Na spotkania te zawsze czekam z ogromną niecierpliwością i ciekawością bo niby przepis jeden, a powstaje tak wiele różnych bochenków. Ile nas tyle różnych doświadczeń z jednym i tym samym chlebem. 
Tym razem na nasze listopadowe spotkanie pomysł na chleb kukurydziany mistrza Hamelmana podsunęły Ania i Ala, a wyszukały go na forum cincin gdzie podała go mirabbelka, czyli Pani Małgosia Zielińska.




Tym razem zebrało się nas zdaje się jeszcze większe grono niż dotychczas. Wszystkim Wam bardzo dziękuję za ten wspólny czas i pozytywne emocje.
A oto lista Piekarek i Piekarzy. Zapraszam do odwiedzania Ich blogów.






Jeśli chodzi o wypieki z mąki kukurydzianej to nie mam w tym temacie doświadczenia. Jest to mój pierwszy wypiek z tej mąki i jestem bardzo pozytywnie zaskoczona. Chleb bardzo delikatny w smaku, neutralny, moim zdaniem będzie pasował do wszystkiego. Najlepszy pierwszego dnia po upieczeniu. Choć preferuję chleby na zakwasie to ten bardzo nam zasmakował i z pewnością będę do niego wracać
Przygotowanie tego chleba jest całkowicie bezproblemowe. Ciasto bardzo przyjemne w wyrabianiu i formowaniu, jeśli chodzi o proporcje mąki i wody nic w nich nie musiałam zmieniać. Mimo niewielkiej ilości drożdży chleb u mnie bardzo szybko wyrastał.
Polecam :)




Zaczyn poolish:
  • 125 g mąki pszennej typ 550
  • 125 g wody
  • 0,5 g drożdży świeżych (lub mniej niż 1/4 łyżeczki drożdży instant) - za radą Ali dałam 1 g drożdży, faktycznie na mojej wadze kuchennej nie jest łatwo zważyć 0,5 g
Ciasto właściwe:
  • 250 g mąki pszennej typ 550
  • 125 g mąki kukurydzianej
  • 190 g wody
  • 1 łyżeczka soli
  • 7 g drożdży świeżych (za radą Ali dałam 6 g)
  • 1,5 łyżki oleju
  • 250 g zaczynu j.w.
W przeddzień pieczenia zrobić zaczyn poolish. Rozmieszać drożdże w wodzie, dodać mąkę i całość wymieszać. Przykryć folią i odstawić na 12 do 16 godzin w temperaturze pokojowej.
Następnego dnia mąkę kukurydziana rozmieszać z drożdżami rozprowadzonymi w wodzie, wymieszać i odstawić na ok. 15 minut.

W tym czasie mąka kukurydziana powinna trochę napęcznieć, co powinno ułatwić późniejsze wyrabianie ciasta. Dodać pozostałe składniki chleba i wyrabiać (mikserem ok. 3 minut – poziom 1). Wyrabiałam ręcznie, ale ciasto wcale nie wymagało dłuższego wyrabiania niż za pomocą miksera. 

Mąka kukurydziana nie jest łatwa do wyrabiania. Dlatego ważne jest aby na tym etapie skontrolować jeszcze konsystencję ciasta, w miarę potrzeby dodać mąki lub wody. Wyrobić jeszcze raz około 3 minut (mikser – poziom 2). Ciasto powinno być luźne, ale gładkie i sprężyste i dobrze trzymające formę.
Odstawić przykryte do wyrośnięcia na półtorej godziny, w międzyczasie po upływie ok 45 min. wyjąć, lekko odgazować, uformować kulę i znowu odstawić.
Po upływie kolejnych 45 min. wyjąć z miski, jeszcze raz odgazować i uformować z grubsza, przykryć i dać odpocząć 10-20 minut. 
Uformować na blacie zgrabny bochenek z ładnie napiętą powierzchnią, na ile się da i ułożyć w omączonym koszyku do wyrastania na 1,5 godziny w temp ok. 24 st. U mnie wyrastał w temperaturze ok. 21 stopni, a po niecałej godzinie był już gotowy do pieczenia.
Piekarnik nagrzać do 240 st C (z kamieniem jeśli ktoś ma). Ja akurat nie posiadam kamienia, zazwyczaj razem z piekarnikiem nagrzewa się blacha piekarnikowa do pieczenia, na którą po osiągnięciu przez piekarnik właściwej temperatury przekładam bochenek.
Bochenek zgrabnie przerzucić z koszyka na łopatę, szybko naciąć, a potem przerzucić na kamień, jednocześnie wlewając do formy ustawionej na dnie piekarnika pól szklanki wrzątku.

Kiedy chleb zacznie się rumienić, otworzyć na chwilkę drzwiczki piekarnika, żeby usunąć nadmiar pary. Piec ok. 40 minut.

Mój chleb dość szybko zaczął się rumienić w temperaturze 240 st. C, dlatego po upływie 20 minut pieczenia obniżyłam delikatnie temperaturę do 220 st. C. Od góry chleb przykryłam folią aluminiową aby się nie przypalił i w ten sposób piekłam go kolejne 20 minut.
Chleb jest gotowy gdy postukany od spodu będzie wydawał głuchy odgłos. Upieczony bochenek studzimy na kratce.
Smacznego ;)



niedziela, 17 listopada 2013

Sernik kawowy

Kawa - właściwie tyle samo jej zwolenników co przeciwników. 
Czym jest dla mnie? To nieodłączna towarzyszka moich śpiących jeszcze poranków, popołudniowych przerw  między weekendowymi zajęciami w domu, chwilą relaksu po powrocie z pracy. Lubię ten czas, który najczęściej jest tylko mój. Ale lubię też rozmowy z Kimś Bliskim z kubkiem kawy w ręku. Wtedy to tylko nasz czas. 
Najbardziej lubię kawę weekendową, niespieszną, gdy mam czas na to by zmielić ją w naszym ulubionym młynku i cieszyć się pełnią jej aromatu.




Sernik kawowy też lubię. A ten jest wyjątkowy. Tak na prawdę to jeden z lepszych jaki zdarzyło mi się upiec. Łączy w sobie chyba wszystko to co lubię najbardziej - kawę i ulubiony deser. Smak i aromat kawy jest w nim dobrze wyczuwalny, dlatego niech nie piecze go ten kto za kawą nie przepada.



Korzystałam z przepisu znalezionego u Czarownie, której bardzo dziękuję za ten przepyszny sernik. Jest dokładnie taki jak chciałam aby był. 
Przepis nieznacznie tylko zmodyfikowałam. Upiekłam go na spodzie z ciastek owsianych, nieco zmieniłam proporcje, bo piekłam w mniejszej tortownicy. Wykorzystałam twaróg półtłusty, zamiast tłustego i dałam nieco więcej serka mascarpone. Zrobiłam też polewę czekoladową bez dodatku kawy, choć kolejnym razem zrobię bez żadnych zmian, bo polewa czekoladowa z kawą, jak i kawowy kruchy spód to dla mnie ciekawostka.
Przepis podaję już po moich zmianach, tak jak faktycznie sernik robiłam, a po oryginał zapraszam do Czarownie.


Proporcje na tortownicę o średnicy 24 cm

Spód z ciastek:

  • 210 g ciastek owsianych (wykorzystałam ciastka owsiane z sezamem)
  • 70 g stopionego masła
Masa serowa:
  • 0,80 kg sera twarogowego sernikowego (nie homogenizowanego) lub trzykrotnie mielonego tłustego twarogu (u mnie twaróg półtłusty)
  • 250 g serka mascarpone
  • 120 ml śmietanki kremówki 30%
  • 1 1/3 szklanki cukru (używam cukru drobnego, do wypieków, który szybciej się łączy z masą)
  • 5 jaj
  • 3 łyżki skrobi ziemniaczanej
  • 5 łyżeczek kawy rozpuszczalnej + 3 łyżki gorącej wody
Wierzch:
  • 1 duży kubek (330 g) gęstej kwaśnej śmietany 18%
  • 3 łyżki cukru pudru
  • 2 łyżeczki kawy rozpuszczalnej + 2 łyżki gorącej kawy

Polewa czekoladowa:

  • 100 g gorzkiej czekolady
  • 50 g margaryny
  • 1 łyżka mleka
  • 1/2 łyżeczki mąki ziemniaczanej
  • 50 g cukru pudru 



Spód z ciastek: Ciastka wkładamy do torebki foliowej i przez tą torebkę rozbijamy tłuczkiem, następnie przekładamy do naczynia i rozdrabniamy blenderem na proszek.Pokruszone ciastka mieszamy z roztopionym masłem, tak aby otrzymać masę o konsystencji mokrego piasku.
Dno tortownicy (średnica 24 cm) wykładamy papierem do pieczenia, ale tak, aby papier pokrył samo dno, a nie boki. Najłatwiej z papieru do pieczenia wyciąć odpowiedniej średnicy kółko. Boki tortownicy smarujemy masłem. Następnie dno tortownicy wykładamy masą z ciastek, dociskamy i wyrównujemy. Tortownicę odstawiamy do lodówki na czas przygotowania masy serowej.

Piekarnik nagrzewamy do 175 st. C.

Masa serowa: wszystkie składniki  masy umieszczamy w dużej misce i krótko miksujemy na średnich obrotach miksera tylko do czasu dokładnego połączenia się składników i otrzymania jednolitej masy.
Tak przygotowaną masę przelewamy do tortownicy na spód z ciastek i wkładamy do nagrzanego do 175 st. C piekarnika. W tej temperaturze pieczemy sernik przez 15 min., następnie obniżamy temperaturę do 120 st. C i pieczemy kolejne 90 min.

Pod koniec pieczenia przygotowujemy masę ze śmietany, cukru pudru i kawy miksując wszystkie jej składniki na jednolitą masę.
Po upływie tych 90 minut pieczenia wyjmujemy sernik z piekarnika, na wierzch wylewamy masę śmietanowo-kawową i wkładamy ponownie do piekarnika na ok. 15 minut. Ja piekłam do czasu aż masa śmietanowa ścięła się na wierzchu, a trwało to u mnie ok. 25 min.

Sernik pozostawiamy do ostygnięcia w lekko uchylonym piekarniku.

Polewa czekoladowa: przygotowujemy jak niżej lub ze swojego ulubionego przepisu.
Wszystkie składniki oprócz czekolady wkładamy do rondelka i rozpuszczamy na małym ogniu. Następnie wrzucamy połamaną na kostki gorzką czekoladę i cały czas mieszając ogrzewamy aż do całkowitego rozpuszczenia się czekolady.
Polewę rozprowadzamy na serniku. 

Sernik odstawiamy do lodówki na 8-12 godzin. Podczas chłodzenia sernik nabierze ładnej konsystencji i będzie się lepiej kroił.
Sernik przechowujemy w lodówce.
Smacznego ;)





poniedziałek, 4 listopada 2013

Październikowa Piekarnia. Chleb na zakwasie z karmelizowanym porem i pestkami.

Piekarnia. Ale nie taka zwykła. Piekarnia, której drzwi zawsze są otwarte. W której nie potrzeba umiejętności i lat doświadczenia, nie ważne czy będzie to Twój pierwszy bochenek, czy też upiekłaś/eś ich już setki. Tu zawsze znajdzie się Ktoś kto pomoże radą i podzieli się swoim doświadczeniem. Liczą się tylko chęci i pozytywna energia, no... może jeszcze pracowity zakwas. Jeśli go nie masz, a z własnej hodowli nic Ci nie wychodzi, to też nie jest problem. Spójrz tutaj, być może tuż obok Ciebie jest ktoś gotów podzielić się z Tobą własnym zakwasem. Jest nas coraz więcej, i ja tam też jestem, a comiesięczne spotkania, te magiczne chwile w naszej Piekarni to coś na co czekam zawsze z niecierpliwością i dreszczykiem emocji. I na ten chleb, który łączy.
Widzisz? Tak niewiele trzeba by upiec swój pierwszy chleb na zakwasie. Wspaniały, może nie tak piękny jak te ze sklepowych półek, ale Twój. Jaki by nie był to najlepszy na świecie chleb. 
Dołączysz? Do pieczenia chleba na zakwasie udało mi się przekonać już kilka osób, może i Ty się skusisz?



Ile nas było tym razem? Nie wiem. Niebawem tu, w tym miejscu zamieszczę listę wszystkich Piekarek. Tymczasem odsyłam Was do Ani, naszej Organizatorki gdzie napływają właśnie nasze zgłoszenia.
Dziewczyny dziękuję Wam za kolejne fantastyczne spotkanie przy chlebie, a Monice za cudowny przepis.
W naszej październikowej Piekarni udział wzięły:

Ania - "Bajkorada" 
Ankawell - "Życie Od Kuchni" 
Alucha -  "Nieład mAlutki"
Bożenka - "Smakowe Kubki"
Dorota - "UgotujmyTo.pl"
Kamila - "Ogrody Babilonu" 
Marzena - "Zacisze Kuchenne"  
Renata S - "Forks'N'Canvas" 
Siankoo - Everyday Flavours 
Tofka - "Para w kuchni" 
Wisła - "Zapach Chleba" 
i ja :)

Chleb wyszedł pyszny w smaku i bardzo Wam polecam. 
Z podanej porcji składników wychodzą dwa lub trzy bardzo duże bochny chleba. Jeśli nie pieczecie dla armii domowników, a jedynie dla kilku osób warto upiec chleb z połowy porcji i podzielić ją jeszcze na dwa bochenki. Mniejsze bochenki eliminują ryzyko że chleb pozostanie niedopieczony w środku, choć wiele i tak zależy od Waszego piekarnika. Ja uformowałam jeden ogromny bochen z połowy podanej porcji, dodatkowo skróciłam kilka minut czas pieczenia, bo wyglądało że już jest gotowy i w środku niestety pozostał minimalnie niedopieczony.



Zaczyn :

  • 2 łyżki zakwasu pszennego (dałam żytni zakwas)
  • 1,5 szklanki mąki ( u mnie pszenna graham, typ 1850)
  • 3/4 szklanki wody (ciepłej)

Zaczyn przygotowujemy na ok 12 godzin wcześniej. Do zakwasu wlewamy wodę, mieszamy je razem i dodajemy mąkę. Mieszamy składniki do uzyskania jednolitej pasty. Owijamy naczynie folią spożywczą i odstawiamy na minimum 8 godzin. Aby sprawdzić czy zaczyn jest gotowy do dalszej pracy nabieramy go na łyżeczkę i upuszczamy do szklanki wypełnionej wodą. Jeśli pływa po jej powierzchni, można działać dalej, jeśli tonie musi fermentować dalej.

Ciasto właściwe:
  • 2 szklanki wody
  • 800 g mąki pszennej typ 550 (u mnie typ 650)
  • 400 g mąki pszennej razowej ( u mnie graham typ 1850)
  • 1,5 łyżki soli
  • cały zaczyn (-2 łyżki)
  • 2 duże pory
  • 1 łyżka miodu
  • 2 łyżki octu balsamicznego
  • 200 g pestek ze słonecznika
  • 100 g pestek z dyni
  • 2 łyżki masła
Dodatki dobrze jest przygotować w pierwszej kolejności, aby dodane do ciasta chlebowego zdążyły dobrze ostygnąć. Pora kroimy w cienkie plasterki. Wrzucamy na rozgrzaną oliwę i smażymy do momentu aż zmięknie. Dodajemy miód i ocet balsamiczny, mieszamy, a kiedy płyny odparują a por pokryje się ciemną glazurą ściągamy z ognia, przekładamy z patelni na inną miskę i pozostawiamy do ostygnięcia. Na tej samej patelni rozpuszczamy masło, na którym smażymy na złoto pestki dyni i słonecznika. Ściągamy z ognia, pozostawiamy do ostygnięcia, następnie mieszamy z porem.

Ciasto chlebowe: do miski wlewamy wodę, dodajemy zaczyn (pozostawiając 2 łyżki, które posłużą jako zaczątek na następny chleb - ja zużyłam cały zaczyn) i mieszamy razem. Dodajemy mąkę i łączymy ją z wodą mieszając za pomocą rąk, ale nie wyrabiamy. Miskę przykrywamy ściereczką i odstawiamy na 30 minut.
Po tym czasie do ciasta dodajemy sól i przygotowane wcześniej wystudzone dodatki. Przy pomocy miksera ( o ile posiadacie mikser na tyle mocny) łączymy je z ciastem, ja zagniotłam ciasto ręcznie z dodatkami, mój zwykły ręczny mikser raczej nie podołałby ciastu chlebowemu.
Następnie wyrzucamy ciasto na blat i podsypując odrobinę mąką wyrabiamy na gładkie ciasto chlebowe, które ładnie odchodzi od blatu. Moje ciasto miało bardzo przyjazną do wyrabiania konsystencję, ale jeśli byłoby zbyt zwarte dodajcie jeszcze odrobinę wody. 
Wyrobione ciasto umieszczamy w naoliwionej misce i pozostawiamy do fermentacji na 2 godziny, przy czym co 45 minut (2 razy w ciągu tych 2 godzin) składamy. Wówczas wykładamy ciasto na lekko omączony blat, rozpłaszczamy i składamy na trzy, potem obracamy ciasto o 90 stopni i jeszcze raz składamy na trzy. Przefermentowane ciasto dzielimy na trzy lub dwie części, nawet gdy podzielicie na 4 bochenki będą dość duże. Formujemy z poszczególnych części kule i pozostawiamy je na 20 minut. Po tym czasie formujemy podłużne lub okrągłe bochenki, umieszczamy w omączonych koszykach, przykrywamy folią i pozostawiamy do ostatniego wyrastania na 4 godziny w ciepłym miejscu lub co najmniej 8 w lodówce. Czas oczywiście jest tu tylko orientacyjny i w zależności od temperatury otoczenia, aktywności zakwasu może być różny. Po prostu należy dać spokojnie bochenkom wyrosnąć i tyle.

Piekarnik nagrzewamy do 230 st. C. Wyrośnięte bochenki nacinamy i wkładamy do nagrzanego piekarnika. Pieczemy przez ok. 40 minut, jeśli zrobicie mniej ale większych bochenków najprawdopodobniej czas pieczenia trzeba będzie wydłużyć. Jeśli chleb szybko będzie się rumienił, przykrywamy go od góry folią aluminiową i pieczemy dalej, nie skracamy czasu pieczenia.
Po upieczeniu studzimy na kratce.

Smacznego ;)




poniedziałek, 21 października 2013

Chleb z semoliną na zakwasie.

Chleb ten upiekłam 16 października, na Światowy Dzień Chleba. Nie dołączyłam jednak do ogólnoświatowej akcji Blogerów, ponieważ zasady są takie że chleb należy upiec i opublikować dokładnie w tym dniu. 
Niestety jeden dzień wypadający w środku tygodnia to dla mnie zbyt mało czasu aby chleb upiec, sfotografować, sklecić i opublikować post na blogu. Dlatego po raz kolejny już nie udało mi się dołączyć.
Ale najważniejsze (moim zdaniem) - chleb upiekłam, taki jak chciałam, udał się wybornie. I przepis, który tkwił w zakładkach i czekał na swoją kolej od czasów Weekendowej Piekarni #120 doczekał się w końcu realizacji :)




Semolina to mąka otrzymywana z ziaren pszenicy durum. Po więcej informacji na jej temat zapraszam Was na przykład tutaj.
Chleb z dużym udziałem tej mąki, a taki właśnie jest ten, ma bardzo delikatny smak, bardzo chrupiącą skórkę i miąższ o lekko żółtym zabarwieniu, które nadaje mu właśnie semolina. Jest to mój pierwszy wypiek z semoliną i jestem zaskoczona, bardzo pozytywnie. Chleb jest niesamowicie pyszny. Wczoraj, od czasu Światowego Dnia Chleba upiekłam go po raz drugi i już, kiedy zostało go w chlebaku tak niewiele, mam ochotę na pieczenie następnego. 
Z moich spostrzeżeń - ciasto bardzo przyjemne w obróbce i formowaniu, bardzo ładnie trzyma formę. Zastanawiam się czy kolejnym razem nie spróbować wyrastania bez koszyka, ani żadnej innej formy. Nie jest to chleb z tych, które strzelają w piekarniku w górę niczym rakieta. Tak mi wychodziło - i za pierwszym i za drugim razem. A z tego wniosek taki że bochenek, który wkładamy do pieca musi być na prawdę bardzo dobrze wyrośnięty.
Jak już wspomniałam wcześniej, przepis znalazłam dawno, dawno temu na stronach WP, a pochodzi on od mistrza Hamelmana.



Zaczyn:
  • 68 g mąki pszennej chlebowej (u mnie typ 750)
  • 85 g wody
  • 60 g płynnego zakwasu pszennego (dałam żytni zakwas, o konsystencji mniej więcej ciasta na placki)
Ciasto właściwe:
  • 115 g mąki pszennej chlebowej (typ 750)
  • 273 g semoliny ( moja była żółta, drobno mielona)
  • 170-220 g wody (dałam 170 g ciepłej wody)
  • 8-9 g soli (dałam morską)
  • 23 g prażonego sezamu
  • cały zaczyn


Składniki zaczynu mieszamy i pozostawiamy w misce przykrytej folią na 12-16 godzin.

Po tym czasie do zaczynu dodajemy pozostałe składniki ciasta właściwego i mieszamy je do połączenia składników. Według tego co napisała Gospodyni 120 wydania WP ciasto powinno być dość suche. Moje po dodaniu 170 g wody miało bardzo przyjemną do dalszego wyrabiania konsystencję, było delikatnie klejące, dlatego zrezygnowałam z dodawania pozostałej ilości wody.
Po wymieszaniu składników w misce dalej wyrabiamy ciasto przez ok 3 minuty. Ciasto to nie lubi zbyt długiego wyrabiania. Po wyrobieniu powinno być lśniące. 
Wyrobione ciasto formujemy w kulę i wkładamy je do naoliwionej miski, przykrywamy wilgotną ściereczką lub folią spożywczą i odstawiamy na 2 godziny do fermentacji. W tym czasie, po pierwszej godzinie składamy ciasto (delikatnie rozpłaszczamy ciasto na blacie, składamy na trzy części, potem obracamy o 90 stopni i znów składamy na trzy). 
Po upływie drugiej godziny wyjmujemy ciasto na blat, formujemy bochenek i wkładamy go łączeniem do góry do koszyka obsypanego semoliną. Przykrywamy ściereczką lub folią i pozostawiamy w ciepłym  miejscu do wyrastania na ok. 2 godziny. Czas jak wiadomo zależy od temperatury, ale też i aktywności zakwasu. Z pewnością nie będzie jednakowy u wszystkich. U mnie chleb wyrastał znacznie dłużej, zostawiłam go na noc na ok. 6 godzin, rano był bardzo ładnie wyrośnięty.

Piekarnik nagrzewamy do temp. 240-250 st. C.
Wyrośnięty chleb wykładamy na wysypaną semoliną łopatę (nie mam łopaty, więc przełożyłam bezpośrednio  z koszyka na gorącą blachę), nacinamy i wsuwamy do nagrzanego pieca. Od razu obniżamy temperaturę do 235 st. C. Pieczemy z parą przez ok. 40-45 min. 
Czasu pieczenia także warto pilnować, każdy piekarnik piecze inaczej. U mnie chleb był gotowy już po 25 minutach pieczenia i nie było potrzeby trzymać go dłużej.
Chleb jest gotowy do wyjęcia gdy postukany od spodu wydaje głuchy odgłos.

Smacznego ;)





Z ogromną przyjemnością chleb ten dołączam do październikowej listy Wisełki

niedziela, 6 października 2013

Ślimaki drożdżowe na dwa sposoby. Drożdżowe "na drogę".

To ciasto na drożdżówki, które pokażę dziś zachwyciło mnie bezapelacyjnie od pierwszego naszego spotkania. Jest bardzo delikatne w smaku, mało słodkie i bardzo puszyste, a bułki smakują równie wspaniale następnego dnia. 
Przepis na ciasto znalazłam w magazynie "Kuchnia" nr 7-2013. Przepis na jagodzianki, rysowany. Bardzo lubię rysowane przepisy z ostatniej strony "Kuchni". Bo jeśli chodzi o czytanie wszelkich instruktaży to gapa ze mnie i często bywa że czegoś nie doczytam. Tu mam wszystko jasne na pierwszy rzut oka :)
Wracając do przepisu to mogę śmiało stwierdzić że po niewielkich moich zmianach przepis na ciasto na drożdżówki okazał się - jak dla mnie - idealny.
Uniwersalny bo bułeczki smakują bardzo dobrze zarówno w wersji słodkiej, jak i wytrawnej. 
Mój ulubiony.




Drożdżówki z tego ciasta robiłam już kilka razy, w postaci ślimaków, ale też i jagodzianek. Nigdy jednak nie udało mi się ich sfotografować i opisać. Zawsze wyjeżdżały w podróż i znikały nie wiadomo kiedy. Tym razem także miały wyjechać w drogę z Małżonem, nie wyrobiłam się, nie zdążyłam, Małżon musiał się zadowolić kanapkami. Drożdżówki dostał po powrocie :) 




Przepis na ciasto drożdżowe podaję już po moich zmianach. Niewielkich - zwiększyłam tylko ilość mąki,  bo ciasto wydawało mi się zbyt rzadkie. Dodałam mąkę jasną orkiszową.
Tym razem zrobiłam ślimaki w dwóch wersjach, choć oryginalne (jagodzianki) też smakują rewelacyjnie. Słodkie z cukrem cynamonowym i kruszonką oraz wytrawne z suszonymi pomidorami i oregano. Tak na prawdę możecie zrobić z czym tylko chcecie. Ciasto świetnie pasuje moim zdaniem do każdego nadzienia. 




Ciasto drożdżowe:

Zaczyn
  • 20 g świeżych drożdży lub 7 g instant (użyłam świeżych)
  • 1 łyżka cukru
  • 1 łyżka ciepłego mleka
Ciasto właściwe:
  • 1 szklanka ciepłego mleka
  • 100 g masła
  • 80 g cukru (w wersji wytrawnej polecam dodać też ok. 1/2 łyżeczki soli)
  • ok. 450 g mąki ( ja dałam więcej: 450 g mąki pszennej typ 500 oraz 150 g mąki orkiszowej jasnej typ 700)
  • 2 jajka
  • dodatkowo 1 roztrzepane jajko do smarowania bułek przed pieczeniem

Nadzienie:
  • w wersji słodkiej: miękkie masło do smarowania, oraz cukier cynamonowy (2 łyżki cukru drobnego + 2 łyżeczki mielonego cynamonu)
  • w wersji wytrawnej: kilka suszonych pomidorów z zalewy, pokrojonych na małe kawałeczki, oregano, posiekany czosnek.
Kruszonka:
  • 3 łyżki cukru 
  • 3 łyżki mąki pszennej
  • ok. 1/6 kostki masła w postaci półpłynnej czyli lekko podgrzanego tak aby  było bardzo miękkie



Z podanych wyżej składników sporządzamy zaczyn. Pozostawiamy go na kilka minut w nieprzewiewnym, ciepłym miejscu.
W tym czasie do rondelka wlewamy mleko, dodajemy masło i cukier. Wszystko razem podgrzewamy, mieszając aby masło i cukier rozpuściły się. Jeśli mieszanina będzie gorąca odstawiamy aby ostygła, powinna być tylko ciepła.
Do dużej miski wsypujemy mąkę, dodajemy ciepłe mleko z masłem i z cukrem, cały rozczyn i 2 jajka. Wszystko razem mieszamy łyżką, a potem zagniatamy i wyrabiamy aż ciasto stanie się jednolite i będzie odchodzić od dłoni i od miski. Przy ręcznym wyrabianiu trwa to dość długo, ale warto poświęcić ten czas. Od tego czy ciasto jest dobrze wyrobione zależy konsystencja ciasta, łatwiej potem jest bułki uformować, ale też i puszystość bułeczek. Wyrobione ciasto pozostawiamy w misce, pod przykryciem w ciepłym miejscu do wyrośnięcia, aż do momentu aż ciasto podwoi swoją objętość.

Wyrośnięte ciasto podzieliłam na dwie równe części. Pierwszą z nich delikatnie rozwałkowałam na prostokąt, który posmarowałam bardzo miękkim masłem i posypałam cukrem cynamonowym. Całość zwinęłam w rulon, który pokroiłam ostrym nożem na plasterki szerokości ok. 2 cm. W ten sposób powstały ślimaki cynamonowe.
Przy tych z suszonymi pomidorami postępujemy podobnie, z tym że prostokąt posmarowałam delikatnie oliwą z zalewy od suszonych pomidorów, ułożyłam na nim pokrojone pomidorki i obsypałam obficie oregano.

Uformowane ślimaki układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia w kilkucentymetrowych odstępach od siebie. Przykrywamy ściereczką i pozostawiamy w ciepłym miejscu do napuszenia.

W tym czasie z podanych składników zagniatamy kruszonkę i odstawiamy ją na ok. 30 minut do lodówki, aby stwardniała.

Piekarnik nagrzewamy do 180 st. C. Wyrośnięte ślimaczki smarujemy rozkłóconym jajkiem. Na cynamonowe kruszymy lub ścieramy na tarce kruszonkę.
Ślimaczki piekłam w piekarniku na dwóch piętrach, z termoobiegiem. Pieczemy do uzyskania złotobrązowego koloru,  przez ok. 15-20 min.
Upieczone studzimy na kratce.

Smacznego ;)






Z ogromną przyjemnością przepis dołączam do październikowej listy Wisełki

piątek, 6 września 2013

Bagietki na płynnym zakwasie - wspólne...

... z:

Amber - Anią - "Kuchennymi Drzwiami"

Anią - "Bajkorada"



Agą - "W Sezonie"


Bożenką - "Smakowe Kubki"











Marzeną - "Zacisze Kuchenne"

Myniolinką - Asią - "Moje Słodkie Impresje"




Wisłą - "Zapach Chleba"


Dziewczyny dziękuję za kolejne fantastyczne spotkanie, a Reni również za fajny pomysł. Bo bagietki robiłam dopiero drugi raz w życiu, a takie chlebowe  na zakwasie miałam okazję robić po raz pierwszy.






Moje bagietki udały się za drugim razem, za pierwszym zrobiłam za rzadkie ciasto i w trakcie wyrastania zrobiły się tak płaskie że nawet ich nie upiekłam. 
W drugim podejściu zrobiłam je na zakwasie pszennym, ciasto od samego początku miało inną konsystencję. Nie dałam też całej przepisowej mąki bo nie było takiej potrzeby. Bagietki same w sobie podczas wyrastania bez foremek ładnie trzymały formę, tylko... jeszcze ja muszę nauczyć się je formować :)
Mimo że do bagietkowego mistrzostwa wyglądem im daleko to w smaku wyszły ciekawie. Chlebowe. Takie miałam okazję robić i próbować po raz pierwszy. 



Przepis w całości cytuję za Renią, a swoje wymysły podaję w nawiasie kursywą. Piekłam z połowy podanej poniżej porcji, wyszły trzy bagietki.


Składniki:

  • 280g letniej wody
  • 480g zakwasu żytniego, o konsystencji jak na grube naleśniki; dokarmiony lub nie* (dodałam zakwas pszenny)
  • 480-600 niebielonej mąki (ilość mąki zależy od jej stopnia wilgotności, temperatury otoczenia itp.) - (u mnie pszenna chlebowa typ 750)
  • 2 1/2 łyżeczki soli
  • 2 łyżeczki cukru
  • 1 łyżka drożdży instant** (dałam odrobinę, dosłownie 7-8 g drożdży świeżych, które rozpuściłam w niewielkiej ilości wody - tej przepisowej z odrobiną cukru i odstawiłam na kilka minut)
  • 4 łyżeczki glutenu opcjonalnie (nie dodawałam)


*  Jeśli dokarmisz  zakwas przed użyciem, chleb wzrośnie lepiej; ale jeśli jesteś w pośpiechu, niedokarmiony zakwas po prostu użyczy mu smak, a drożdże w recepturze zadbają o wyrastanie ciasta.
** Przy dobrze dokarmionym zakwasie, drożdże pominąć.

1) W dużej misce połącz wodę, zakwas i 3 szklanki mąki, reszte maki dosypiesz pozniej. Dobrze wymieszaj.

2) Dodaj sól, cukier, drożdże i gluten, następnie dodatkowe 1 1/2 do 2 szklanki mąki (u mnie wystarczyło niewiele ponad 1/2 szklanki mąki - przy wypieku z połowy porcji). Mieszaj aż ciasto będzie odchodziło od ścianek, dodając tylko tyle dodatkowej mąki ile to konieczne; luźne (lepkie) ciasto da lekki miąższ. 

3) Mieszaj ciasto przez 7 minut mikserem; lub wyrabiaj 8 do 10 minut ręcznie (wyrabiałam do momentu aż ciasto samo nie odeszło od rąk), na lekko natłuszczonej powierzchni. Ciasto można również zagnieść w automacie do chleba nastawiając na odpowiedni cykl. Po zakończeniu, przenieś ciasto do miski  by rosło, jak poniżej.

4) Umieść ciasto w wysmarowanej olejem misce, przykryj miskę i odstaw do wyrośnięcia aż zwiększy objętość dwukrotnie, około 90 minut.

5) Delikatnie odgazuj ciasto i podziel go na sześć części (dla cienkich bagietek) 

6) Uformuj z każdego kawałka wałeczki do 35 cm długości, ułóż je co najmniej 10 cm od siebie, połóż bagietki na blaszkę pokrytą pergaminem lub w specjalnych formach do bagietek.

7) Pokryj chleby lekko wysmarowaną folią spożywczą i zostaw do wyrastania na  1 1/2 do 2 godzin. Pod koniec wyrastania rozgrzej piekarnik do 225°C.

8) Aby uzyskać klasyczny wygląd bagietek, natnij je trzy razy na 1 cm. 

10) Piecz bagietki przez około 25 minut lub do uzyskania złoto-brązowego koloru. Wyjmij chleb z pieca. Wyłącz piekarnik, lekko uchyl drzwiczki na kilka centymetrów, wsuń ponownie chleb do pieca i zostaw aż do schłodzenia pieca bez blaszek. W ten sposób chleb zachowuje chrupiącą skórkę.

Smacznego ;)





LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...